Ewa Witek-Piotrowska
Jak nauczyć dziecko kochać sport?
Jak nauczyć dziecko kochać sport?
Jestem fizjoterapeutką i mamą
trójki wspaniałych dzieciaków: Łucji (8,5),
Ludwiki (7) i Wiktora (5). Od zawsze jesteśmy
zwariowaną rodzinką - na punkcie sportu i wspólnego spędzania ze sobą czasu.
Nasze życie to ruch i aktywność, ciągle coś się dzieje. Moje dzieci kochają
sport. Jak do tego doszło? Może, jako nauczyciele i rodzice, zainspirujecie się
naszą historią?
Gwiazdy na przerwie
Przez kilkanaście lat
mojej młodości, uprawiałam taniec współczesny. Było to czymś więcej niż hobby,
to było moim życiem. Potem zastąpiłam tę pasję, bieganiem, które też stało się
częścią naszego, wtedy już wspólnego, życia z mężem. Teraz zaś, podążając za
pasjami moich dzieci - trenuję karate. Mój mąż przez długie lata wspinał się,
teraz biega, uprawia triathlon i uwielbia skitury.
Rzeczywistość związana ze szkołą,
jaka jest, każdy wie. Pewnie tylko nieliczne szkoły fundują nam dużą ilość zajęć
ruchowych. Większość czasu uczniowie spędzają, siedząc w ławce.
Łucja, będąc sześciolatkiem w pierwszej
klasie, miała z tym duży problem. Próbowała
na lekcji rozciągać się, a na przerwach robiła gwiazdy. Oczywiście nie zostało
to zaakceptowane. Ale… nie narzekajmy na coś czego zmienić nie możemy, tylko
bierzmy sprawy w swoje ręce! Jeśli nie ma szans na to, żeby dziecko w szkole
się więcej ruszało, musimy zapewnić to my - rodzice.
W tych najmłodszych latach energia
zazwyczaj rozpiera nasze dzieci. Co jednak zrobić, żeby dziecko, które jest już
„zasiedziałe”, chciało się więcej ruszać? Przecież łatwiej usiąść, wziąć
tablet, smartfona, pograć. To jednak ślepa uliczka… Jak rozkochać dziecko w
sporcie?
Zacznijmy od początku…
Nasza najstarsza córka, już jako niemowlę, była kibicem. Biegaliśmy
na zmianę: raz ja, raz mąż, a wtedy drugie na trasie biegu kibicowało z
dzieckiem. Potem, kiedy już siedziała, zaczęliśmy z nią biegać w wózku.
Następnie zaczęliśmy proponować kolejne aktywności: pierwszą ściankę
wspinaczkową zrobiliśmy z długiego kartonu po meblach, wycinając dziury, które
służyły jako chwyty. To była najwspanialsza zabawa, bo przecież dziecko ma
naturalną potrzebę wspinania.
Bardzo wcześnie – od trzeciego
miesiąca zaczęliśmy „naukę pływania”. Oczywiście, z pływaniem nie miało to
wiele wspólnego, ale chodziło, o oswojenie z wodą, frajdę, zabawę.
Spróbowaliśmy też łyżew: trzy lata temu, poszliśmy pierwszy raz. Byłam
przygotowana, że będę musiała trzymać wtedy 4-letnią Ludwikę za rękę. Jak
zaskakujące było dla mnie to, że dzieci poszły na swoją część lodowiska i
świetnie radziły sobie w małych grupkach
z instruktorem, podczas gdy ja miałam w swojej grupie trening łyżwiarstwa figurowego.
Jak to wygląda dziś?
Z kolejnymi latami
przychodziły kolejne aktywności, które można było uprawiać wspólnie. Dzieci
próbują naprawdę wielu rzeczy, a my dajemy im wybór. Czasem coś podsuwamy: wybierając
zawody biegowe dla siebie, staramy się znaleźć także takie, w których one będą
mogły brać udział. Teraz także jeździmy specjalnie na zawody biegowe tylko dla
dzieci. Wtedy staramy się wykorzystać ten czas na czekanie, wyniki. Jedno z nas
bierze strój biegowy i biega.
Chodzimy z dziećmi na
ściankę wspinaczkową. Wspinamy się wszyscy i każdego motywujemy w inny sposób.
Dla Łucji motywujące jest chodzenie po kolorach chwytów albo jak najszybsze
wspięcie. Dla Ludwiki motywujące jest zostawienie na górnym chwycie pluszaka,
którego musi uratować. Wiktor stara się naśladować siostry. Jeździmy też w skałki,
co dzieci uwielbiają: Jura Krakowsko-Częstochowska, namiot, piękne tereny
wspinaczkowe, zalew. No i cały dzień w ruchu! Nie ograniczamy się jednak do
wakacji: ściankę zrobiliśmy też w domu; marzy nam się taka ze stanowiskami do
asekuracji, gdzie dziecko uczy się jak przewiązać linę, jak asekurować czy zjechać
samodzielnie.
Swoje główne pasje dzieci
wybierają zupełnie samodzielnie, dostosowując je do swojego temperamentu.
Ponieważ do końca nie wiedzą, jak to będzie im „grało” ze sobą, testują. Łucja
lubi sporty oparte na rywalizacji. Jest cierpliwa, wytrwała, ale.. bardzo
ważnym aspektem są dla niej koleżanki i koledzy. Próbowała gimnastyki
artystycznej, ale to bardzo samotny sport. Do tego bardzo wymagający zarówno
jeśli chodzi o czas jak i o eksploatowanie fizyczne. Narciarstwo trenowała dwa
lata. W tym roku odpuściliśmy, bo jednak zbyt
dużo czasu pochłaniało jeżdżenie na Górkę Szczęśliwicką, a my też jako
rodzice chcemy rozwijać się sportowo. Teraz trenuje pływanie, szermierkę i
lekkoatletykę. Latem na obozie konnym
obydwie córki zakochały się w jeździe konnej. W zeszłym roku Łucja
przygotowywała do szkoły prezentację na
temat sportu a zwłaszcza olimpiad. Pomogliśmy przygotować jej też ćwiczenia
facilitacyjne dla dzieci, więc stanowiło to wartość dodaną dla dzieciaków.
Wtedy powiedziała nam, ze ma marzenie - chciałaby zostać olimpijczykiem. W
prezentacji opisywała różne dyscypliny olimpijskie i powiedziała, że
najbardziej podoba się jej pięciobój nowoczesny. Młodsza to wojownik, dlatego jej wyborem jest
karate i lekkoatletyka. W zeszłym roku chodziła na piłkę nożną. Ona lubi
dynamikę w sporcie, nie lubi żmudnego treningu, dla niej musi się coś dziać. W
karate miała kilkumiesięczną przerwę. Pod koniec roku przejęła się bardzo, że
dziewczyny ją za mocno biją. Podążaliśmy za nią i pozwoliliśmy na odpuszczenie.
Nie parliśmy na siłę, bo wiedzieliśmy, że to doprowadzi do niechęci. Dość
istotnym jest, żeby rodzic dawał przyzwolenie na takie eksperymentowanie i ułatwiał
je dzieciom.
Pod koniec roku, Ludwika została
zaatakowana w szkole przez kolegę i obroniła się właśnie dzięki odwadze, którą
zyskała podczas treningu karate. Wiktor kształtuje własną „tożsamość sportową”. Od
tego roku chodzi na regularne treningi pływackie UKSu. Trzeci rok chodzi na
karate. Ludwika widząc jak ja i Wiktor „wkręciliśmy" się w karate,
postanowiła, że też wraca do treningów, bo daje to całkowicie nowe
doświadczenia ruchowe, uczy współpracy. Dzieci uczą się dyscypliny, odkrywają
swoje ciała i emocje. Dowiadują się, gdzie są granice ich i partnera. Dużo
rozmawiamy o tym, że to sztuka walki, w której trzeba „stać się" trochę
zwierzęciem (zarówno gracja ciała, jak i skupienie uwagi).
Bardzo ważnym aspektem
naszego życia sportem jest włączanie w nasze aktywności kolegów i koleżanek
naszych dzieciaków. Umawiamy się na wspinanie, rower, łyżwy - zarażamy pasją
innych. Już całkiem pokaźne grono dzieci
trenuje karate, pływanie czy lekkoatletykę. Dzieci są szczęśliwe, bo przez
chwilę mogą być nauczycielami, a ich
koledzy doznają nowych wrażeń.
Prowadzimy też raz w tygodniu zajęcia
lekkoatletyczne dla dorosłych. Chcieliśmy, żeby nasze dzieci wykorzystały ten
czas i znaleźliśmy trenera, który prowadzi z dziećmi w tym samym czasie zajęcia
lekkoatletyczne dla dzieci. Mamy sporo dzieci w różnym wieku od 4 lat do 12, bo
lekkoatletyka jak mawiają trenerzy jest możliwa do prowadzenia w tak
zróżnicowanej grupie wiekowej.
Podążaj za dzieckiem…
Spróbujmy podążać za
swoimi dziećmi, znaleźć przestrzeń dla ich rozwoju. Nawet uczestniczenie w
najprostszej formie jaką jest bieganie, może przynieść nam wiele korzyści.
Fajnie, jeśli dzieci mają wzór, jeśli wiedzą, że to po prostu jest normalne, że
trenujemy i robimy coś dla ciała i ducha. Dzieci, szczególnie te młodsze
uwielbiają, kiedy rodzice spędzają z nimi swój czas, a to może być najbardziej
produktywna chwila podczas dnia czy tygodnia. Kiedy dzieci widzą, że my też
zmagamy się ze słabościami naszego ciała, że walczymy sami ze sobą, ale, że
mamy z tego radość i satysfakcję, chcą robić to samo. Czują ponadto, że to daje
im możliwość odreagowania po szkole i że daje radość. Czego chcieć więcej?
Zobaczcie jak wygląda
duża część naszego społeczeństwa: siedzący tryb funkcjonowania - w aucie, w pracy, w domu. Jedne mięśnie
obkurczają się, inne zanikają, ciało układa się w zgięciu, napinają się
nadmiernie mięśnie karku, uciskają naczynia krwionośne, tkanki są słabiej
odżywione, mózg pracuje słabiej, wszystko nas boli, mamy słabą zdolność
skupiania czy zapamiętywania. Powstaje błędne koło… A wystarczy potrenować
nawet dwa razy tygodniu: jeśli zrobimy coś dla ciała, ono odpłaci nam.
Te wszystkie sporty,
które uprawiają nasze dzieci uczą ich bardzo ważnych rzeczy- bycia w
społeczeństwie, współpracy i rozumienia innych, empatii, zasad fair play,
odporności na stres, zapamiętywania( bo przecież w sporcie takim jak karate czy
szermierka, trzeba zapamiętać dużo sekwencji ruchowych)bycia tu i teraz,
rozwijają je nie tylko fizycznie ale i emocjonalnie, umysłowo i duchowo. Dają im na starcie w życie dużo więcej
możliwości niż przeciętne dziecko siedzące przed telewizorem czy tabletem. W
przyszłości wybiorą dla siebie co będą chcieli. Czy to profesjonalne uprawianie
sportu, czy amatorskie. Może będą chcieli uczyć innych i zarażać ich pasją.
Dla naszej rodziny sport
to jedna z najważniejszych wartości: jest dla nas motywacją, relaksem,
odreagowaniem, ogromną przyjemnością, a przede wszystkim sposobem na wspólne
spędzenie czasu. Po prostu go kochamy.
Zdjęcia z archiwum autorki
Niesamowita rodzinka :-)
OdpowiedzUsuńPrawda? Zazdroszczę energii i pomysłowości. W tej chwili Ewa rusza z treningami uważności i medytacji dla dzieci!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zachęcam do czytania artykułów na mojej nowej stronie:
OdpowiedzUsuńwww.szkoladobrejrelacji.pl
Pozdrawiam:))