Ocenianie kształtujące – gadżety i triki czy filozofia edukacyjna?


Nie wszystko, co jest ważne, jest mierzalne i nie wszystko, co jest mierzalne, jest ważne.

Elliot Eisner

      Ocenianie kształtujące może być traktowane jako zbiór różnorodnych gadżetów i chwytów edukacyjnych: metodniki, światła, patyczki, kostki metodyczne, klepsydra, OK zeszyt, niepodnoszenie rąk, cele i nacobezu, pytania kluczowe, informacja zwrotna, samoocena i ocena koleżeńska. To rzeczywiście bogaty zbiór trików. Jednak ich stosowanie nie przyniesie efektu, gdy nie powiążemy ich z filozofią, jaka za nimi stoi. Bo ocenianie kształtujące to przede wszystkim filozofia podejścia do drugiego człowieka w edukacji. Zanim połączymy gadżety z istotą ich stosowania (w następnym artykule), warto przyjrzeć się bliżej, na czym tak naprawdę polega ocenianie kształtujące.

U korzeni procesu uczenia się.

    
      By przybliżyć istotę oceniania kształtującego, musimy przyjrzeć się, na czym polega proces nauki, zejść do jego korzeni. Oto roczne dziecko zaczyna uczyć się chodzić. Podstawą nie jest tu teoria, a praktyczne próbowanie – krok, zachwianie się, upadek, ponowne powstanie, modyfikacja ułożenia stópki, kolejny krok, zachwianie, utrzymanie równowagi bez upadku, kolejny krok i tak dalej.

     Jaka jest rola rodzica? Dobiera podłoże, wyposaża w wygodne buciki albo antypoślizgowe skarpetki, ewentualnie wspiera, podsuwając poduszkę, by upadek nie był tak bolesny. Czy stawia oceny? Czy podsumowuje: „To przejście było na 3+, musisz się bardziej starać, kochanie!”? Nawet, gdyby pojawiły się stopnie, nie miałyby one żadnego wpływu na proces uczenia się dziecka. Dziecko próbuje, jest zmotywowane do uczenia się bez ocen.
Podobnie przebiega każdy efektywny proces nauki.
By się nauczyć, uczeń musi:
  • próbować, podejmować kolejne wyzwania, rozwiązywać zadania/problemy,
  • robić błędy, doświadczać pomyłek i porażek,
  • wyciągać wnioski z potknięć,
  • modyfikować swoje działania tak, by poprawić wynik,
  • i… ćwiczyć, by poprawić umiejętności.
     Jaką rolę w procesie nauki odgrywa nauczyciel? Tak jak dobry rodzic – tworzy sytuacje sprzyjające uczeniu się, zapewnia warunki, proponuje wyzwania. Im trudniejsze umiejętności, tym częściej wspiera on ucznia w wyciąganiu wniosków z potknięć i pomaga modyfikować kolejne działania.

     Zapytamy: no dobrze, ale gdzie w tym wszystkim jest „ocenianie kształtujące”? Ocenianie kształtujące to właśnie wszelkie strategie, które uczniowi pomagają się uczyć, a nauczycielowi pokazują, jak ma wspierać ucznia w jego zmaganiach.


Ocenianie, które pomaga się uczyć.

   
      „Ocenianie kształtujące” to nieco mylna nazwa - nacisk jest w niej położony właśnie na ocenianie. A chodzi tu głównie o pomaganie w uczeniu się, towarzyszeniu w procesie uczenia się uczniów. W języku angielskim mówimy o formative assessment czyli o kształtującym szacowaniu, diagnozowaniu, wartościowaniu – co oznacza, że uczeń wraz z nauczycielem zastanawia się nad wykonanym przez siebie zadaniem.
Nauczyciel może też w formie pisemnej przekazać uczniowi informację zwrotną na temat tego: 
  • co w zadaniu zostało wykonane dobrze, co jest zaletą, mocną stroną ucznia, 
  • co należy poprawić, jakie błędy się pojawiły, 
  • w jaki sposób należy poprawić błędy, 
  • … i czym kierować się w przyszłości.
     Z tego opisu jasno widać, że podstawą oceniania kształtującego jest rozmowa, dialog ucznia z nauczycielem, a żeby ten dialog był w ogóle możliwy, nauczyciel musi zbudować pozytywne relacje ze swoimi uczniami. Bez relacji nie ma tak naprawdę efektywnej nauki, jedynie „suchy” przekaz faktów.

     Ocenianie kształtujące zakłada, że uczymy się w dialogu – towarzyszyć mu powinna bezpieczna atmosfera, zaufanie i otwarta postawa. Kto stara się wprowadzać techniki oceniania kształtującego, wykorzystując władzę i przymus, ten skazany jest na porażkę.


Co z tymi ocenami?

    
      No właśnie – filozofia oceniania kształtującego to ciekawe pomysły, ale co z ocenami, z dziennikiem, z cyferkami? W idealnej sytuacji według OK, podczas nauki nie ma ich wcale, pojawiają się jedynie na koniec etapów jako sprawdzenie wiedzy czy umiejętności. To nie oceny motywują uczniów do nauki; istnieje wiele przykładów na to, że dzieci także bez stopni będą się uczyć – najważniejsze to „zaspokajać naturalny głód poznawania świata w miejscu, które uczniowie lubią i z ludźmi, których szanują” . Gdy dołączymy do tego jak najwięcej elementów OK – efekty będą pozytywnie zaskakiwać.

      Dlaczego jednak w ogóle rezygnować z ocen? Przede wszystkim: rzadko zdarza się, by oceny w czymkolwiek pomagały – najczęściej utrudniają naukę. Zbyt duże skupienie na ocenianiu, na wynikach, na sprawdzaniu i monitorowaniu tworzy wiele patologicznych przyzwyczajeń: uczniowie boją się ocen, przeżywają ogromny stres z nimi związany i tracą z pola widzenia ważny cel – uczenie się dla samej pasji odkrywania świata. Zaczynają uczyć się dla cyferek, a skoro to cyfra jest ważna, to każdy sposób jest dobry – także manipulacja i kombinowanie – by podwyższyć swój wynik.
 
   Gdy pojawiają się oceny, uczniowie porównują się między sobą, rywalizują, przyklejają sobie „etykietki” („słaby uczeń”, „kujon”). Takich patologicznych przyzwyczajeń nie ma, gdy zamiast ocen stosuje się informację zwrotną – podstawę oceniania kształtującego.


Czy możliwa jest szkoła bez stopni?

      Wprowadzanie oceniania kształtującego zazwyczaj wymaga czasu i zmiany silnych przekonań – zarówno u nauczycieli, jak i uczniów (a nawet rodziców). Tradycyjny system edukacji wytworzył uzależnienie od ocen – uczniowie sami się ich domagają, bo są do nich przyzwyczajeni i bez zewnętrznych not nie potrafią się uczyć i rozwijać. Warto jednak odejść od przywiązania do ocen, postawić na naukę w dialogu, jaką jest ocenianie kształtujące, bo nie wszystkie wartości, które są ważne, da się ocenić stopniem i nie wszystko, za co łatwo nam wystawić ocenę, przydaje się potem w życiu.

Co warto przeczytać?



Zdjęcie: pan-xiaozhen-423533-unsplash 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz